„Ujrzał go siedzącego na komorze celnej”
Homilia Mt 9,9-13
ks. Joachima Stencel SDS z piątego dnia Rekolekcji lectio divina.
Opracowanie- JZ.
Tekst nieautoryzowany. Zachowano styl języka mówionego.
„Ile w tym nadziei dla każdego i każdej z nas. W tym ważnym momencie naszych rekolekcji… to już połowa. Kiedy każdy z nas doświadcza bardzo ważnego słowa przełomowego, do którego prowadził nas Jezus, i prowadzi. Dzisiejsze słowa Ewangelii są taką ważną pieczęcią, która pomoże nam dokonać kolejnego ważnego kroku w stronę Jezusa. Co jest tą pieczęcią, dzięki której będziemy mogli dokonać tego kroku? Mianowicie miłosierdzie, o którym mówi Jezus. Ilekroć- moi kochani- otwieramy księgę Słowa Bożego, ilekroć bierzemy ją do ręki, tylekroć spotykamy się z miłosierdziem. Można powiedzieć, że księga Słowa Bożego to jedno wielkie pragnienie miłosierdzia Boga wobec nas. Nikt z nas tutaj nie jest święty, nie jest doskonały. Każdy jest kruchy i słaby i grzeszny. Od samego początku Pisma świętego do końca jest jedno wielkie wołanie Boga w naszą stronę. Można powiedzieć że to są te nieustanne ręce Pana Boga, które są otwarte dla nas, że nieustannie są skierowane w naszą stronę, że czekają na nas. Na każdy nasz powrót. Jezus dzisiaj w tej Ewangelii bardzo mocno pokazuje to poprzez historię z człowiekiem- można powiedzieć- ze wszech miar zagubionym. Zagubionym, bo kimś takim był celnik. Mateusz siedzi na komorze celnej.W ogóle nie zrobił nic w kierunku Pana Jezusa. Jezus wychodzi z Kafarnaum. To On go ujrzał. Ujrzał go siedzącego na komorze celnej. Tak sobie wyobraziłem dzisiaj Mateusza, jako człowieka ogromnie nieszczęśliwego. Z wielu względów. Na przykład- był to człowiek, który z pewnością tak jak my- pragnął szczęścia. Pragnął być w życiu szczęśliwy, ale ulokował to szczęście nie w tym, co stało się tym szczęściem. Komora celna okazała się szczęściem krótkotrwałym. Można powiedzieć nawet -przez to kim się stał jako poborca podatków- był naprawdę człowiekiem nieszczęśliwym. Cóż z tego, że miał dużo pieniędzy. Cóż z tego, że był sławny i miał duże zabezpieczenie. Ale jako Izraelita, jako Żyd- ktoś taki jak celnik był niesamowicie znienawidzony. Był odsunięty od wspólnoty. I to też pokazuje, w jakim miejscu znajduje go Jezus. Jezus wychodzi z Kafarnaum. I ujrzał człowieka siedzącego na komorze celnej- a więc ujrzał człowieka, który jest poza wspólnotą. Można powiedzieć -jakby widzi człowieka, który nie jest we wspólnocie, nie jest w Kafarnaum, ale poza wspólnotą. Widzi go samotnego. Widzi go opuszczonego. I można powiedzieć, że spotyka człowieka pozornie szczęśliwego, a tak naprawdę przeżywającego ogromny dramat. Ogromny dramat. Widzimy jego, że siedzi sam. Cóż z tego, że jest dużo pieniędzy.Że może niejeden kantor w Kafarnaum nieźle zarabiał pieniądze oferowane przez niego. Cóż z tego? Ale miał pierońskie szczęście..dlaczego? Dlatego, bo się spotkał z Jezusem. Spotkał się z Jezusem…tak samo jak my. Jesteśmy wielkimi szczęściarzami. Dlaczego? Dlatego, że i my gdzieś tam w historii naszego życia mieliśmy to szczęście by spotkać Jezusa. Może to też było takie podobne Kafarnaum. Może gdzieś też na początku w tych latach naszego życia biegaliśmy za tym, co nam szczęścia nie dawało. Co było tylko pozornym szczęściem. I ten Jezus musiał nieźle nachodzić się za nami. Przez niejedno Kafarnaum, przez niejedno miasto…każdy sobie pomyśli- gdzie ten Jezus go znalazł. Kiedy go tym wzrokiem dopadł..słowem…Ale kiedy już spotkaliśmy się z Jezusem, to On nas „wypionizował”. Tak jak Mateusza. Od razu wstał. Wyciągnął go z tego, co mu szczęścia nie dawało. Tak jak dzieje się to z nami. On tu, na tych rekolekcjach powoli, powoli stawia nas do pionu. Jezus spojrzał z miłością- tak jak zawsze. Dużo na ten temat- na temat tego spojrzenia- już żeśmy tutaj doświadczyli. On zawsze tak patrzy. Zanim cokolwiek powie, to najpierw patrzy. Głęboko patrzy. I widzi…może niejeden z nas niejedną komorę celną odkrył. A więc to, co nie pozwalało nam żyć i nie pozwala żyć…To co jest naszą jakąś zależnością. Jakimś uzależnieniem. To, co- po prostu- bardziej przyprowadza nas do śmierci niż do życia. To, co nas odizolowało do Boga, od ludzi. Tym była komora celna i każdy taką komórkę, komorę czy też różne inne rzeczy gdzieś tam czasem ma. Może tu z taką komorą przyjechał. Jezus spojrzał i rzekł- pójdź za Mną. A on wstał i poszedł. I co się dzieje. Co się dzieje, kiedy Mateusz idzie za Jezusem? Już nie jest sam. Jego dom zaczyna być domem, w którym zaczynają przebywać ludzie. Oczywiście koledzy z branży…każdy się dziwił: patrz, co to się z nim stało. Coś z nim nie tak. A on spotkał Jezusa. I nagle wokół tego samotnika, człowieka skorumpowanego, człowieka ledwo co żywego, zaczynają się gromadzić ludzie. Ludzie, którzy tak samo przeżywali swoje życie jak on. Ale on już nie jest sam- on spotkał Jezusa. Podejrzewam, że ci wszyscy jego koledzy są też w szoku w spotkaniu z Jezusem. Spotykają się przy stole. Podejrzewam, że nie pamiętał kiedy ostatni raz siedział przy stole. Słyszymy, że siedział na cle. A tak naprawdę to cło jego trzymało. To nie był stół, przy którym się gromadzili ludzie. Przy stole zawsze się gromadzą ludzie, którzy się kochają. Którzy próbują budować więzy. On nie miał. Nie umiał budować tych więzów.On wszystkie więzy potracił. Wszystko zostało przerwane przez to, za czym gonił. I on przy Jezusie zaczyna odkrywać. Odkrywać, że potrafi budować więzy. Jezus go tego uczy. I uczy tych wszystkich biedaków, którzy tak samo jak on potracili się w życiu. I tak stworzyła się wspólnota. I nawet faryzeusze zaczynają mówić- co jest grane…o co tu chodzi. Z kim się ten Jezus zadaje! Też pogubieni. A Jezus przyszedł do wszystkich. Jezus przyszedł do wszystkich. Bo wszyscy potrzebują miłosierdzia. Wszyscy. Wszyscy potrzebują lekarza. Każdy jest Mateuszem, faryzeuszem i celnikiem…każdy po trochu. Bo każdy w życiu gdzieś daje się oszukać złemu. I idzie za tym, co szczęścia nie daje. Każdy z nas. A dzisiaj tu jesteśmy i dzisiaj spotykamy Jezusa, który- po prostu- na nowo otwiera przed nami dom. Patrzy na nas. Przez to Słowo staje tu żywy i obecny. Poprzez to słowo- pójdź za Mną- daje wszystko to, co nie pozwala ci żyć, co ograbiło ciebie i innych z mojej miłości. Bo ja na nowo chcę twoje serce wypełnić miłosierdziem. Miłością. I za chwilę przyjmiesz Go w komunii świętej. Ale tak naprawdę to On przyjmuje ciebie. I mnie.Takimi, jakimi jesteśmy. I przy tym stole siedzi niezła śmietanka. My też. Niczym się nie różnimy. Ale przy tym stole jest Jezus. Jezus- i to jest wielki dar. Jest wielka łaska, bo dzięki Jezusowi możemy na nowo patrzeć na swoje życie Jego oczami. Prośmy, byśmy nigdy tych oczu nie stracili. Abyśmy nigdy nie odeszli od Jego Słowa.”